Słynne powiedzenie o „obdartym łbie” oraz o nieszczęściu w miłości w przypadku grania w karty – dziś już nie sprawdza się. Przynajmniej w mojej praktyce trenerskiej i coachingowej.
XXI wiek należy, po blisko stu latach królowania IQ, do inteligencji emocjonalnej. W trudzie codzienności, kiedy załatwiamy codziennie setki spraw, podejmujemy tysiące decyzji, którymi potem musimy zarządzać i jeszcze nierzadko mamy do czynienia z dziesiątkami twarzy – sami zmuszamy się (a może to okoliczności wymuszają na nas?) do przyjmowania na siebie dużej ilości wiedzy. Nigdy w historii świata człowiek nie uczył się tyle, co dziś, nigdy nie był tak głodny wiedzy jak dziś. Wystarczy pomyśleć ilu 40-, czy 50-latków wybiera się na kolejne studia, ilu uczestniczy w kolejnych kursach, by być coraz lepszym, wyprzedzać konkurencję, by – nierzadko – po raz kolejny dokształcić się, a nawet czasem zmienić zawód…
Na „chłopski rozum” muszą być przecież tego nadmiernego przyswajania i nadmiernego pędu jakieś koszty! No tak. Następuje tu w myślach Czytelnika tego tekstu z pewnością sekwencja obrazów: czego ja nie, czego on nie, czego oni nie zrobili przez to, że… Nie tylko. Oto wyserwuję poniżej tylko te najgorętsze obszary mojej - i z pewnością Państwa – uwagi:
Z pomocą przychodzą nowe metody przyswajania wiedzy i oswajania z emocjami i tym samym nowe możliwości poprawiania komunikacji międzyludzkiej. Tej opartej na zarządzaniu emocjami. Wśród nich – moje ulubione: coaching i arteterapia, które praktykuję od lat łącząc, mieszając i blenderując wraz z innymi metodami mieszadłem własnego pomysłu – w moim gabinecie oraz w siedzibach firm moich klientów.
Jednym z narzędzi, którego używam chętnie (i szczęśliwie podoba się ono moim klientom) są karty coachingowe, zwane także – zależnie od metody pracy - także terapeutycznymi.
Ludzie od wieków grali w karty - poznawali się przy nich, budowali i niszczyli podczas gry relacje, wygrywali i tracili fortuny. Naturalnie interesują – kojarzą się z emocjami, a w tym z dzieciństwem, czasem po prostu z przeszłością, z romantycznym okresem, kiedy „miało się czas” na gry i na ludzi… Karty niosą za sobą konotację rozrywki (kierki, pasjanse), tradycji i historii (wist, poker), sportu (brydż), dziecięcej beztroski (Piotruś, makao, wojna), a czasem nawet wróżby i tajemnych mocy (tarot, anioły).
Do tego warto dodać taki fakt (i w tym miejscu zsumować), że świat „idzie w pismo obrazkowe”. A więc m.in. infografika, power point, jotpegi i memy. No i karty! Lany tekst męczy i zajmuje dużo czasu. Chcemy szybciej czytać i szybciej dowiadywać się. Także o sobie!
Na polskim rynku pojawiło się kart – podobnie jak innych gier coachingowych (plansze, kości, układanki, klocki) ostatnio wiele – od takich, które prowadzą początkującego coacha i/lub „opornego” klienta przez proces ułatwiając pracę, po te najtrudniejsze do pracy, metaforyczne. Zgrabnie użyte ujawniają najmroczniejsze zakamarki problemów i trudności, nad którymi pracuje się z klientem, i które to wymagają olbrzymiej inwencji prowadzącego zajęcia w zakresie ustalenia zasad i głębokiego rozumienia klienta, często na poziomie intuicyjnym (i narzędziowym!) najwyższej próby.
Karty coachingowe, to kolorowe kartoniki z obrazkami, liczbami, napisami – pytaniami, cytatami, tezami prowokatywnymi, inspirującymi historyjkami. Czasami klienci pytają żartobliwie, czy to „Tarot”, czy to „Piotruś”. Ale nie! To znakomite zdjęcia dobrych fotografów, obrazy uznanych mistrzów (Paul Gaugain czy Hieronim Bosch) i mniej znanych artystów oraz pytania coachingowe opracowane przez tuzów coachingu. Twórczy coach zrobi je sobie także sam, jeśli chce mieć własne. Osobiście używam wielu - od takich, na które należy mieć licencję i znać zasady użytkowania, przez takie, które są ogólnodostępne i można ich używać dowolnie, aż po te wykonane osobiście na własne potrzeby.
Karty poprzez naturalną zdolność zaciekawienia klienta, czy uczestników całego zespołu lub grupy, „dobierają się” do uczestnika. Stają się wytrychem, który otwiera najbardziej skamieniałe serce i najbardziej „zabity dechami” umysł. Karty to bajpas, którym trener, czy coach dotrze do tych, którzy okopali się, znakomicie udają, odpowiadają na pytania i pracują w coachingu wyłącznie z poziomu logicznego (czyt. wyuczonego), a nie z poziomu emocji.
Karty ze sztuką wysoką (rysunki, płótna, fotografia, architektura) mają dodatkową warstwę, którą może wykorzystać sprawny coach, jeśli posługuje się metodą arteterapii, bądź w osobistych zasobach ma naturalną wrażliwość, zdolność odbioru przekazu artystycznego i zamiłowanie do sztuki. Obraz artysty ma bowiem przekaz, którego on sam – artysta – nie narzuca. W rozumieniu arteterapii sztuka staje się narzędziem, medium, za pomocą którego uczestnik zajęć zwielokrotnia swoją zdolność nawiązania kontaktu ze swoimi emocjami dzięki głębokiej refleksji.
Karty umożliwiają pracę z metaforą – odniesienia, porównania, projektowanie przyszłości, zaglądanie do przeszłości i teraźniejszości. Pomagają opowiadać klientowi historię.
Karty są po to - aby klient miał wgląd w swoje zasoby i łatwiej integrował je. Aby poprzez odniesienia „na swoim nieświadomym” szukał przyczyn, widział skutki i projektował sprawnie przyszłość. Aby kształtował swoją kreatywność, nauczył się dawać sobie przyzwolenie na nowy sposób myślenia służący generowaniu pomysłów. Aby ćwiczył zdolność płynnego wypowiadania się, opowiadania historii. Karty umożliwiają także zabawę, relaks, są wysoce integrujące w zespołach i grupach. Prowadzą do zaskakujących i skutecznych rozwiązań w biznesie i życiu osobistym.
Moje doświadczenie to mnogość, obfitość, różnorodność kart. Zawsze zabieram wszystkie, gdy jadę na warsztaty kreatywno-integrujące, czy coaching zespołowy, czy wystąpienie przed dużą publicznością. W moim gabinecie także wszystkie mam pod ręką, gdy pracuję indywidualnie. Osobiście uważam, że praca na procesie jest jedynym słusznym postępowaniem, jeśli mamy na uwadze skuteczność. I na równi: komfort uczestnika, sponsora (zleceniodawcy) i mój. Dlatego też stosuję swego rodzaju „żonglerkę” moich kart. Jak się tematy układają na bieżąco – tak je wykorzystuję.
Karty coachingowo-terapeutyczne wspierają kształtowanie inteligencji emocjonalnej. Postrzeganie, zatrzymanie się, zdolność do autorefleksji, co szczególnie tak pożądane jest w dzisiejszym „zwariowanym” świecie, szczególnie tym biznesowym, ale także i świecie przyjaciół, świecie rodziny, świecie pasji i wolnego czasu. W połączeniu z technikami arteterapeutycznymi, bądź innymi dostępnymi dla trenerów, coachów, terapeutów, facylitatorów, mediatorów itp. – karty coachingowe i terapeutyczne cieszą klienta, ułatwiają pracę coacha, trenera. Umożliwiają bowiem szybkie „przewiercenie się” tego drugiego przez skorupę tego pierwszego. Aby obaj mogli optymalnie szybko i ekologicznie realizować swoje cele i czerpać z nich satysfakcję.
Agnieszka Nadstawna
Coach Inteligencji Emocjonalnej & Trener kreatywności w rozwoju osobistym & Arteterapeuta
nadstawna.pl
Wybór właściwego oferenta szkoleń naprawdę nie należy do najprostszych. Zwłaszcza gdy myślimy o olbrzymim zróżnicowaniu ofert szkoleniowych. Rynek usług szkoleniowych rozwija się bardzo intensywnie. Funkcjonuje na nim ponad 12 000 podmiotów, które we wpisie do ewidencji lub KRS posiadają wpis o działalności edukacyjnej. Na rynku firm szkoleniowych konkurencja jest naprawdę duża. Codziennie do odbiorców szkoleń dociera po kilka ofert firm szkoleniowych.
Przedstawiam poniżej dwa przypadki coachingu zespołu, które stanowią dobry przykład dylematów przed jakim staje zarówno zespół, jak i coach, decydując się na tego typu formę pracy. Pierwszy, to coaching dla kilkuosobowego zarządu sporej organizacji (niech się nazywa „Alfa”). Obiektywnie niełatwa sytuacja biznesowa firmy wymagała rosnącej sprawności w zarządzaniu. Tymczasem w gronie kierowniczym narastała frustracja wynikająca z poczucia nieefektywności własnej pracy. Posiedzenia zarządu trwały po 9 godzin, często nie kończąc się konkretnymi ustaleniami. Oczekiwanie wobec mnie jako coacha było proste:
„– Pomóż nam coś z tym zrobić!”